Bez kategorii

Artystyczny niedosyt – rozmowa z rzeźbiarzem Pawłem Orłowskim

Zapraszam Was do przeczytania wywiadu z krakowskim rzeźbiarzem – Pawłem Orłowskim, którego
wystawa trwa właśnie w warszawskim muzeum im. Bolesława Biegasa.  

Pana najnowsze prace z cyklu „Boty”, które zdominowały
przestrzeń Pana indywidualnej wystawy w warszawskim muzeum im. Bolesława
Biegasa są obiektami wymagającymi specjalnych warunków wystawienniczych. Na ile
w procesie tworzenia rzeźby myśli Pan o miejscu, w którym zostaną pokazane lub
do którego trafią po wystawie.
Tego problemu właściwie 
nie da się uniknąć; dla rzeźbiarza jest on tak naturalny i tak samo
ważny jak kwestia z czego zostanie wykonana rzeźba, co będzie przedstawiać i
jaką tematykę poruszać. Alina Szapocznikow mówiła: „ważne jest ażeby rzeźba nie
była przylepiona do muru, wlepiona w kolumnę, ale aby działała przestrzennie.
[…] zróbmy rzeźby tak ustawione w przestrzeni, aby można wokół nich tańczyć”
– nie bez kozery jest to jedna z najczęściej cytowanych wypowiedzi tej
genialnej artystki, bowiem trafia ona w samo sedno rzeźbiarskiej pracy. 

 Staram
się trzymać tej samej zasady. Obiekty artystyczne, trójwymiarowe, takie jak rzeźba
tworzone są zazwyczaj w taki sposób, aby trudno było wyznaczyć jeden,
ostateczny i najlepszy punkt ich oglądu, aby można było je obchodzić dookoła i
w przeciwieństwie do malarstwa, aby wchodziły w dialog z przestrzenią. „Boty”
choć znalazły się na wystawie w murach muzeum przeznaczone są raczej do
prezentowania w otwartej, żywej, zmieniającej się przestrzeni miejskiej,
parkowej lub ogrodowej. Ich skala, intensywny kolor i monumentalność nie
pozwoliłyby raczej na odpowiednią ekspozycję w przestrzeni mieszkalnej. Są zbyt
dominujące, agresywne, w pewnym sensie inwazyjne.

W Pana bogatym dorobku można jednak znaleźć prace
nadające się do eksponowania w mniejszych przestrzeniach, czy nawet warunkach
domowych.
Oczywiście; studia i długoletnia praca rzeźbiarska pozwoliły
mi poszerzać zakres swoich kompetencji, także jeśli chodzi o posługiwanie się
zróżnicowaną skalą. Nie jest to zresztą nic szczególnego, każdy oddany pracy
rzeźbiarz umie wypowiadać się zarówno w małych formatach jak i tych
monumentalnych, pomnikowych, wymagających często pracy całego zespołu od
projektanta, architekta po wykonawców. Dla mojej twórczości rzeczywiście
charakterystyczne są rzeźby małoformatowe. Ich rozmiar brał się m.in. z faktu
stosowania tak szlachetnego materiału jakim jest brąz – jeden z moich
ulubionych, rzeźbiarskich surowców. Koszty związane z odlewami z brązu nie
pozwoliłaby mi raczej na wykonywanie dużej liczby dużych realizacji. Ważna jest
także kwestia ekspozycji, o której wspomniałaś w pytaniu. Dla odbiorców i miłośników
sztuki łatwiej dostępne są rzeźby, które dobrze będą się prezentować w
warunkach domowych, którym nabywca będzie w stanie zapewnić odpowiednią ilość
przestrzeni i światła, a to łatwiej osiągnąć przy małogabarytowych obiektach.
W Pana pracach odnaleźć można nawiązania tak do tradycji
sztuki nowoczesnej, które wyraźne są właśnie w małoformatowych rzeźbach, ale
także do dyscypliny wzornictwa – tu przykładem znowu są „Boty”.
Dodałbym, że te nawiązania sięgają nie tylko nowoczesności
ale nawet antyku – brąz jest bowiem materiałem o tysiącletniej tradycji, co nie
tylko mnie fascynuje, ale także niezwykle motywuje do pracy w tym surowcu.
Właśnie fakt jego ponadczasowości, uniwersalności i trwałości jest powodem, dla
którego często po niego sięgam. Wzorców wyniesionych ze sztuki modernistycznej
nie da się jednak pominąć. Prostota, oszczędność formy, to aspekty, które
zawsze doceniałem w sztuce artystów nowoczesnych. Uwidaczniają się one właśnie
w najnowszej serii moich prac „Boty”. Ich designerski sznyt widoczny jest nie
tylko w budowie ale przede wszystkim w materiale, który – zgodnie z postulatami
modernistów – ma być kompatybilny z formą. „Boty” wykonane są ze stali –
surowca niezwykle dziś przecież modnego i uniwersalnego, którego surowość,
chłód, twardość determinują odbiór tych rzeźb jako stojących na pograniczu
sztuki i designu.
Ważnym punktem odniesienia stanowi dla mnie także moja
codzienna praca na Wydziale Wzornictwa, gdzie prowadzę pracownię rzeźby.
Przebywanie w murach uczelni, kontakt ze studentami i ich nadzwyczaj świeżym
podejściem do dziedziny designu jest najlepszym źródłem inspiracji i nie
wyobrażam sobie aby ta ożywcza atmosfera nie miała wpływu na moje własne
realizacje artystyczne. 
Przy tworzeniu rzeźb pracuje Pan w różnych miejscach jak
studio artystyczne, odlewania, studio fotograficzne. Czy najbliższe otoczenie
działa na Pana stymulująco, czy może być znaczącym impulsem przy kreowaniu
obiektu artystycznego?
Poza tymi trzema wymienionymi przez Ciebie miejscami pracuję
także w przestrzeni domowej, ale także salach muzealnych i na powietrzu. Praca
artysty-rzeźbiarza nie trwa od 8:00 do 16:00 i jest to jeden z bardziej
komfortowych jak i męczących elementów tego zawodu. Byłbym jednak hipokrytą
gdybym zaczął narzekać na tryb mojej pracy, mam bowiem to szczęście, że każda
sfera mojego życia przesiąknięta jest sztuką, co daje dużego kopa i motywacji
do działania. Samo otoczenie miejsc, w których przebywam na co dzień nie wpływa
jednak na moją twórczość na tyle na ile wpływają na nią ludzie. Niezależnie od
miejsca to rozmowa z przyjaciółmi, innymi artystami, studentami i rodziną jest
dla mnie od zawsze największym impulsem do kreowania czegoś nowego. Jestem
artystą dość zachłannym nowych wrażeń, kontaktów, inspiracji, często czuję
artystyczny niedosyt, stąd też wynika mój bardzo mobilny sposób pracy. Muszę
zmieniać miejsca, bo po pierwsze w każdym z nich wykonuję inne czynności przy
realizacji swoich projektów, po drugie we własnych czterech ścianach zwanych
atelier mógłbym się po prostu szybko znudzić, a apatia jest tym co – w moim
przypadku – zarzyna kreatywność.
Jeśli mógłby Pan stworzyć swoją wymarzoną przestrzeń do
pracy to gdzie i jak byłaby zaaranżowana.
Myślę, że pracując w moim ukochanym, inspirującym Krakowie –
mieście z długą i ważną tradycją artystyczną już po części spełniam to marzenie
o miejscu idealnym. Jeśli chodzi o samą przestrzeń to na pewno musiałaby mieć
charakter modułowy, zmienny, taki aby wszystkie elementy były wielofunkcyjne i
łatwe do przesuwania, aby były dostosowane do szybkich zmian w aranżacji.
Jednocześnie chciałbym w nim zachować pewną intymność i kameralność, tę
zapewniłyby ważne dla mnie dzieła sztuki klasyków, jak i zaprzyjaźnionych
artystów. Byłaby to przestrzeń całkowicie autorska, stworzona bez wielkiego
rozmachu, bardziej praktyczna niż estetyczna.
Paweł Orłowski – artysta rzeźbiarz, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Laureat nagród i wyróżnień polskich oraz międzynarodowych przeglądów sztuki. Brał udział w ponad 40 projektach artystycznych, wystawach i sympozjach na całym świecie (m.in. USA, Kanada, Niemcy, Włochy, Słowacja). Studiował na wydziale rzeźby ASP w Krakowie (1995– 2000), w pracowni prof. Józefa Sękowskiego, oraz na Universität der Künste w Berlinie, w pracowni prof. Karlheinza Biederbicka. Pracę na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rozpoczął w 2000 roku jako asystent w pracowni prof. Andrzeja Zięblińskiego. W roku 2008 obronił doktorat. Obecnie prowadzi pracownię rzeźby na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

Wywiad dla portalu Szczypta Designu przeprowadziła:
Marta Haiger – historyk i krytyk sztuki. Interesuje się aktualnymi zjawiskami w polskiej sztuce najnowszej, w tym szczególnie kondycją i recepcją tradycyjnych mediów w działalności artystów współczesnych. Swoje teksty publikowała na O.pl, Rynku i Sztuce, HAMAG oraz w Formacie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *